Zwyczajny dzień w Glasgow.Szatynka jak zwykle szła na spotkanie z chłopakiem.Diego.Kochała go bardzo mocno.Dla niego specjalnie się zmieniła.Kiedyś była miła,słodka i grzeczna.Teraz jest wredna,niemiła.Zmieniła też dla niego swój wygląd.Teraz ma kolorowe włosy,tatuaże(1 , 2 , 3 , 4). Jej najlepszym przyjacielem jest najlepszy przyjaciel jej ukochanego.Leon.Zawsze może na nim polegać.Nie ma dnia i nocy by jej nie pomógł.Czemu to robi?Po kryjomu się w niej podkochuje.Wracając do teraźniejszości.Szła już 20 minut.Nagle zobaczyła Leona i Diego kłócących się.A o kogo?O nią.
-Leon do kurwy nędzy zakochałeś się w mojej dziewczynie!
-Co ja mam poradzić że jest śliczna i kochana.Z resztą sam wiesz!-nagle podeszła do nich jakaś pusta blondynka z dzieckiem.Pocałowała się z Diego.Podała chłopczyka w ręce jej chłopaka.
-Hej kochanie.Jak tam Jim?-spytał Diego.
-Misiu jest z nim już lepiej.Czyli za 2 tygodnie ślub.-Violetta nie wytrzymała i podbiegła do nich.
-Ty szujo!Ty malinowy nosie!Ty debilu!Ty żulu!-zaczęła go wyzywać od rożnych.-Jak mogłeś?!Mówiłeś że mnie kochasz!A ty co!?Masz kurwa narzeczoną i dziecko!-walnęła z otwartej dłoni w twarz Hiszpana.
-Violetta uspokój się.-Leon złapał ją za ramiona.
-Puść mnie!-wyrwała się.-Wszyscy mnie oszukaliście.Nawet ty Leon.Ty mnie najbardziej zawiodłeś.-mówiła przez płacz.Kręciła głową i sie cofała.Odwróciła się i zaczęła biec.W tym momencie zaczął padać deszcz.Zdążyła tylko usłyszeć ,,Nie Violetta nie!'' i film jej się urwał.
Leżała w białym pomieszczeniu.Szpital.Wypadek został spowodowany z winy kierowcy.Facet był pijany.Była w śpiączce.Codziennie do niej przychodzi szatyn o szmaragdowych oczach.On jedyny przejął się jej stanem.Raz usłyszał jak pewne pielęgniarki mówią do siebie ,,Widać że ją kocha''.Za to ona spała i spała.Nagle zaczęła mieć dziwny sen...
Stanęła przed bramą.,,Trochę tu strasznie''-powiedziała sama do siebie.Nad bramą widniał napis ,,Cmentarz rodziny Liddell''.Zdziwiła się bo tak miała na nazwisko jej najlepsza przyjaciółka.Alice Liddell.Ona i jej rodzina zginęła w pożarze.Poszła dalej.Miała na sobie czarną,długą suknię.Wyglądała w niej jak mroczna księżniczka.Weszła w głąb cmentarza.Doszła do nagrobka.Było na nim napisane:
R.I.P
Alice Liddell
*10 maj 1990 rok
† 24 luty 2010 rok
Na zawsze w naszych sercach.
Violetta na samo wspomnienie śmierci jej najlepszej przyjaciółki uroniła łzę.Zawsze jej pomagała.Nigdy się nie rozstawały.Violetta traktowała ją jak siostrę.A Alice ją.
-Violu nie załamuj się.-usłyszała za sobą głos.Nie byle jaki tylko Alice. Odwróciła się.Tak to była ona.Była ślicznym aniołem.Czarne długie włosy powiewały razem z wiatrem.-Vils nie załamuj się.
-Jak mam sie nie załamywać kiedy osoba którą kochałam mnie zdradziła?-powiedziała prawie płacząc.
-Jesteś pewna że jego kochałaś?-pokiwała głową na tak-Bo mi się wydaje że naprawdę kochasz Leona.
-Sama nie wiem.-usiadła na ławce.-Leon różnił się od Diego.Zawsze mi pomagał.Przytulał w rudych chwilach.W jego ramionach czułam się bezpieczna,kochana.-Alice uśmiechnęła się.
-Czyli nie kochasz Diego...Kochasz Leona.-Violetta spojrzała na nią.
-Chyba tak.-zastanowiła się.Nie wiedziała czy go kocha.Ale coś w głębi serca mówiło że tak.A matka zawsze powtarzała ,,Słuchaj głosu serca''-Tak!Kocham Leona Verdas'a!-wykrzyknęła.
-To leć do niego!-Violetta pożegnała się z Alice i pobiegła w stronę wyjścia z cmentarza.
Nagle obudziła się.Przymknęła oczy bo raziło ją światło.Gdy przyzwyczaiła się usiadła po turecku na łóżku.W pomieszczeniu była pielęgniarka.Gdy zobaczyła obudzoną Castillo uśmiechnęła się.
-Dzień dobry.
-Em dzień dobry.Był może tu szatyn o oczach jak szmaragdy?-pytała
-Tak.Przed chwilą wyszedł.-ona wzięła kabelki które były przyczepione do jej ciała i je wyrwała.Stanęła na zimnych płytkach.Wybiegła z pokoju pomimo krzyczenia pielęgniarki.Pobiegła w stronę wyjścia ze szpitala.Padał deszcz.Zobaczyła chłopaka idącego chodnikiem.To co że była ubrana w krótkie spodenki od piżamy i bluzkę na ramiączkach.
-Leon!-chłopak jej nie usłyszał.Zaczęła biec w jego stronę-Leon!-chłopak się odwrócił.Nie dowierzał że widzi swoją ukochaną.Zaczął biec w jej stronę.Gdy dobiegł przytulił ją jak najmocniej.
-Violu.-pogłaskał ją po policzku.-Wybudziłaś się.
-Tak.I mam do ciebie pytanie.-pokiwał głową że ma dalej mówić.-Kochasz mnie?
-No ten...-podrapał się po szyj.-Tak,kocham cię.Kiedy byłaś z Diego serce mi mówiło bym powiedział ci to co czuje.Napisałem piosenkę dla ciebie o moich uczuciach.Diego się o tym dowiedział.A resztę już sama znasz.
-Ciesze się.Bo ja tez cie kocham.
-Naprawdę.-pokiwała głową.On złączył ich usta w pocałunku.
Już nie mogę się doczekać! ;** ;3 <3<3
OdpowiedzUsuńBesos,
Mel
No no ciekawie bardzo :)
OdpowiedzUsuń